Nie mam wiedzy, ambicji, doświadczenia, czasu, ani niczego tak istotnego i odkrywczego do przekazania, żeby napisać książkę, udzielić wywiadu czy przekazać coś światu w specjalnym orędziu. Raczej chcę formułować komentarze – krótkie zapiski na marginesie.

Nad marginaliami nie trzeba się pochylać ze skupieniem, nie oświecają one problemu jak właściwy tekst i nie można ich czytać po to, żeby się dowiedzieć, o czym w zasadzie jest mowa. A jednak świadczą one o tym, że ktoś dany tekst czyta, że się nad nim zastanawia i jakoś się do niego odnosi. Bywają marginalia twórcze i istotne, przeradzające się w duży komentarz. Ale bywają i marginalia bardzo proste, wręcz prozaiczne, jak choćby te ze średniowiecznych manuskryptów świadczące o złym samopoczuciu skryby lub boleści jego palca. 


Marginalia to styk tekstu i czytelnika, gdzie tekst nie jest tylko tekstem, a czytelnik nie jest tylko biernym receptorem, ale gdzie tekst i czytelnik stanowią dwa światy, które jakoś próbują zmieścić siebie nawzajem w jednym uniwersum. Kiedy przeczytam coś, co mnie porusza, zastanawia lub z czym się nie zgadzam, na marginesie tekstu stawiam wykrzyknik, pytajnik albo zapisuję komentarz. Marginalia bywają świadectwem miłości od pierwszego wejrzenia, zachwytu, olśnienia. Ale mogą także być bliznami po ciężkiej walce dwóch światów. I teraz chyba jest jasne, że w tych marginaliach nie chodzi o komentarze do książek. Chodzi o krótkie dokumenty mozołu mojego umysłu w dochodzeniu do ładu z tym, co jest.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *