Do Jana Chrzciciela przychodzą ludzie z ogromnym poczuciem winy. Są wśród nich żołnierze, celnicy i wielu innych, którzy mają na sumieniu wiele grzechów, a z którymi nie są w stanie sobie poradzić. Tam, gdzie miejsce ma ludzka bezradność, tam właśnie zaczyna się dzisiejsza Ewangelia.
Ludzie przybyli z różnych miejsc, w różnych sytuacjach pytają Jana “Co mamy czynić?”, a on jakby ich zbywał podając błahe odpowiedzi: masz dwa płaszcze – podziel się, masz trochę żywności – zrób to samo. Celnikom zaleca by brali mniej pieniędzy od ludzi, żołnierzom podobnie. Ale jak takie drobne rzeczy mają coś w ogóle zmienić w życiu?
Jan jednak głosił im również dobrą nowiną, że przyjdzie Zbawiciel. Niedługo po tych wydarzeniach pojawia się Jezus – Bóg, który ma moc wydobyć dobro z każdej słabości i z każdego człowieka.
Rzecz w tym, byśmy przestali próbować żyć po swojemu, a oddali się działaniu Pana Boga. Zrobić mało, tyle co się potrafi, a resztę oddać Bogu w modlitwie. Tylko ludzie, którzy widzą, że sami sobie nie radzą w życiu potrafią w pełni zaufać Bogu. On zacznie ich zmieniać, ich i ich życie.
Kiedyś widziałem taki piękny tekst na kubku, zdaje się, że autorstwa pana Piotra Żyłki: “nie mów Bogu, że masz wielki problem. Powiedz problemowi, że masz wielkiego Boga.” Wierzę, że nie ma takiej sytuacji życiowej, z której Pan Bóg nie mógłby wyprowadzić dobra.