Spokoju i ciszy, by odpocząć. Czasem gwaru i hałasu, by się w nim ukryć. Wolnego miejsca w tramwaju, kluczy do domu, drobnych dla kelnera. Nieraz wolnego popołudnia dla przyjaciół, w zapełnionym przez rozliczne obowiązki kalendarzu. Okna pogodowego, by wybrać się w góry. Drogi do domu, drogi do samego siebie. Spowiedzi przed świętami. Dobrych rad, które wszystko naprawią, wszystko rozwiążą. Wolności, która będzie naprawdę. Miłości, która będzie na zawsze. Żarówki, która będzie pasować do dziwnego klosza w łazience. Promocji w supermarkecie. Przyjaciół, dusz bratnich. Kontaktu do dawno zapomnianych. Boga. Boga. Słów, które wystarczą i oddadzą to wszystko, co powinny. Sensu. Odpowiedniego momentu na opowiedzenie żartu przy stole. Przestrzeni. Najlepszej pizzerii w mieście. Usłyszanej mimochodem piosenki. Szansy na lepsze jutro, krótsze dzisiaj, rozgrzeszone wczoraj. Kawiarni, w której kawę będzie parzyć ona. Jej. Jego.
Życie to taka zabawa w szukanie.
Tylko tej dziecięcej radości z odnalezienia skarbu jakoś ciągle nam brakuje.