Wielu jest ludzi, którzy zajmują się muzyką: jedni grają na instrumentach, inni próbują swoich sił w śpiewie, a są i tacy, którzy potrafią robić dobrze i jedno i drugie. Znacznie mniej jest muzyków, którzy w swojej grze lub śpiewie osiągnęli poziom mistrzowski. Wirtuozi jednak istnieją (na szczęście!) i dzięki nim możemy zachwycać się pięknem utworów, jakie potrafią wyczarować swoim głosem czy instrumentem.
Jednak niezwykłą rzadkością są osoby, które doszły do mistrzostwa w wielu różnych dziedzinach. Czy jest ktoś, kto potrafiłby grać na każdym instrumencie jaki wchodzi w skład orkiestry symfonicznej? Wydaje się to prawie niemożliwe – taka osoba musiałaby zasłużyć na miano geniusza muzyki.
Idźmy dalej. Nawet jeśli ktoś potrafi wyśmienicie grać na fortepianie i wiolonczeli, to nie jest jednak w stanie robić tego równocześnie. Nie może zatem samodzielnie zagrać koncertu skomponowanego na te dwa instrumenty. Podobnie jest ze śpiewem. Są osoby, które posiadają bardzo szeroką skalę głosu i potrafią z głębin swego ciała wydobywać dźwięki zarówno niskie jak i wysokie. Nikt jednak nie jest zdolny do tego, żeby samemu zaśpiewać utwór skomponowany na wiele głosów.
Oczywiście, istnieją teraz takie pomoce techniczne, które pozwalają nagrywać poszczególne fragmenty melodii, zapętlać i doklejać do nich kolejne partie grane na innych instrumentach. Ale nawet taka metoda ma swoje ograniczenia – raz nagrana melodia staje się czymś statycznym, czego nie można już zmienić, z czym nie można wejść w interakcję. Albo dostosujesz kolejne melodie do poprzednich nagrań, albo musisz wyrzucić je do kosza i zacząć nagrywać od nowa.
Do czego zmierzam?
Istnieją utwory, które są przeznaczone dla solistów. Wiele z nich posiada niezaprzeczalne piękno, zwłaszcza gdy ich wykonawca jest wirtuozem w swej dziedzinie. Są jednak kompozycje przeznaczone dla wielu wykonawców, rozpisane na różne instrumenty i śpiewacze głosy. Jeden człowiek nie jest w stanie ich wykonać. A nawet gdyby komuś się to udało przy wykorzystaniu najnowszych zdobyczy muzycznej techniki, to taki wykonawca pozbawiłby się niezwykle pięknego doświadczenia, które sprawia, że muzyka tętni życiem. Pozbawiłby się uczestnictwa w wydarzeniu współpracy i współtworzenia.
Żaden syntezator śpiewu ani looper* nie zastąpią cudownego doświadczenia współbrzmienia z drugim człowiekiem, dostrajania się, chwytania wspólnego pulsu.
Po raz kolejny możemy postawić pytanie:
A jak to się ma do zwykłego życia?
Każdy człowiek został inaczej obdarowany przez naszego Stwórcę. Nie ma się co oszukiwać: nie jesteśmy równi. Posiadamy różne zestawy talentów, zdolności i predyspozycji – i to jeszcze w różnym stopniu i natężeniu. Nie ma dwóch takich samych ludzi, o takich samych doświadczeniach, takiej samej historii, czy takich samych możliwościach. I to jest piękne! W tej różnorodności ujawnia się hojność i bogactwo Stwórcy. Każdy z nas na inny sposób odzwierciedla Jego piękno i moc, Jego mądrość i dobro.
Ta różnorodność sprawia, że jesteśmy od siebie nawzajem zależni. Patrząc na innych, mogę podziwiać piękno, którego w sobie nigdy nie znajdę. I na odwrót – we mnie istnieje odblask Bożego piękna, którego nie posiada nikt oprócz mnie. Potrzebujemy siebie nawzajem, aby móc odkrywać coraz głębsze pokłady chwały, jaką Bóg ujawnia w stworzeniach.
Ale z tej różnorodności wypływa coś jeszcze znacznie większego. Wzajemna zależność zaprasza nas do współpracy z innymi ludźmi, co jest doświadczeniem wyjątkowym. Dobro osiągnięte wspólnymi siłami daje satysfakcję nieporównanie głębszą od najdoskonalszego nawet projektu wykonanego własnymi siłami.
Współdziałanie z drugą wolną i rozumną istotą jest swego rodzaju ukoronowaniem naszej ludzkiej natury. Wydaje się, że na tym właśnie polega miłość, która jest treścią największego chrześcijańskiego przykazania. Czyż miłość bliźniego nie jest właśnie współdziałaniem z drugim człowiekiem, z poszanowaniem jego rozumu i wolności, aby z nim i dla niego osiągnąć jakieś dobro? Czyż miłość Boga nie polega właśnie na tym, by zaangażować wszystkie swoje cielesne i duchowe władze do współpracy z samym Bogiem, aby osiągnąć najwyższe Dobro, czyli zjednoczenie z Nim?
Stwarzając wszechświat, Bóg skomponował symfonię, a nie koncert solowy. Pamiętajmy o tym i wystrzegajmy się indywidualizmu, który niszczy piękno Pieśni Stworzenia. Unikajmy też wszelkiego porównywania się z innymi wykonawcami tego utworu. Duch Stworzyciel, który dyryguje Pieśnią Stworzenia, zaprosił nas do współpracy z Nim i z innymi wykonawcami, a nie do rywalizacji. Nie jest ważne, czy gramy pierwsze skrzypce, czy może mamy do zagrania tylko kilka dźwięków na trójkącie. Jeden i drugi instrument ma swoje miejsce w tym utworze, a do nas należy właściwe wykonanie własnej, a nie cudzej partii.
Ga 5, 25-26 Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc.
1 Kor 12, 4-7. 12-21. 31; 13, 1-3** Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. (…) Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscy bowiem w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» - czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: «Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała» - czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki umieszczając każdy z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? Tymczasem są wprawdzie liczne członki, ale jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: «Nie jesteś mi potrzebna», albo głowa nogom: «Nie potrzebuję was». (…) Lecz wy starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał - byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże.
* Urządzenie służące do nagrywania fragmentów melodii, aby następnie odtwarzać je w pętli.
** Gorąco zachęcam do przeczytania całego 12 rozdziału tego Listu, najlepiej z następującym po nim rozdziałem 13, czyli tzw. Hymnem o miłości.
Bardzo dobry tekst chrześniku,
Każdy ma różne talenty , które winny współgrać i które należy wykorzystać , jak dany nam czas do ich realizacji.