Dyscyplina. To słowo nie ma zbyt dobrej renomy. Starszym może kojarzyć się ze szkolnymi karami cielesnymi z dawnych czasów, zaś młodsi mogą uważać wprowadzanie dyscypliny za niepotrzebny rygor odbierający uczniowi swobodę działania i wyrażania siebie.
Tymczasem dyscyplina jest czymś niesamowicie ważnym i potrzebnym – nie tylko w szkole, ale i w całym życiu. To właśnie dzięki niej nasze działania mogą skutecznie prowadzić do zamierzonego celu. Bez choćby śladowej ilości dyscypliny, nasze życie osobiste i społeczne pogrążyłoby się w totalnym bezładzie i chaosie. Totalny brak dyscypliny sprawia, że nawet najwspanialsze plany się rozsypują, najpiękniejsze marzenia spełzają na niczym, a sprawiedliwe prawa tracą swoją zdolność porządkowania rzeczywistości. Dlaczego? Ponieważ to właśnie dyscyplina przymnaża mocy sprawczej naszym ludzkim wysiłkom.
Aby lepiej to zobrazować, przenieśmy się na chwilę do świata muzyki.
Załóżmy, że należymy do wielogłosowego chóru, który składa się z kilkudziesięciu osób. Stajemy przed wyzwaniem zaśpiewania ważnego koncertu, podczas którego mamy przedstawić pokaźny zestaw utworów. Dyrygent zaplanował serię prób przygotowujących do koncertu, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że trzeba opracować wiele rzeczy: nauczyć się melodii nieznanych jeszcze pieśni; poinformować chórzystów o planowanych powtórzeniach wybranych fragmentów, o głośniejszych i cichszych momentach, o zmianach tempa; przećwiczyć trudne wejścia poszczególnych głosów, itd.
Taki plan dyrygenta wydaje się być bardzo dobrym początkiem ale do pełni sukcesu potrzeba jeszcze współpracy chórzystów. Wyobraźmy sobie jednak, że członkowie chóru dość swobodnie podchodzą do poleceń dyrygenta: niektórzy w ogóle nie przychodzą na próby, inni się spóźniają, a jeszcze inni traktują próbę jako świetną okazję do wymiany najświeższych plotek. A nawet jeśli pominiemy tego typu wykroczenia przeciwko elementarnej kulturze osobistej, to brak chóralnej dyscypliny może się przejawiać na wiele innych sposobów: nieodpowiednia postawa ciała podczas śpiewania, niedbałe uczenie się melodii, brak koncentracji na gestach dyrygenta, czy też leniwe realizowanie jego poleceń.
W takiej sytuacji dyrygent może dwoić się i troić, ale jeśli po stronie chóru nie będzie woli podporządkowania się jego kierownictwu, wtedy wszystkie te wysiłki spełzną na niczym. Próby mogą się formalnie odbyć, lecz w praktyce ich wkład w przygotowanie do koncertu będzie niewielki.
Kiedy brakuje dyscypliny, wtedy tak naprawdę to nie dyrygent kieruje chórem, lecz każdy członek chóru jest sam dla siebie dyrygentem i realizuje własną wizję koncertu. W takich warunkach spójny śpiew całego chóru jest praktycznie niemożliwy, ponieważ brakuje poszanowania dla wspólnego punktu odniesienia, którym jest dyrygent. Gdy chórzysta uparcie trwa w swoim niefrasobliwym podejściu do wspólnego śpiewu, może się okazać, że zostanie uznany za zupełnie niezdatnego do uczestnictwa w koncercie i ostatecznie nie znajdzie się dla niego miejsce w zespole.
Jeśli chcemy uniknąć takiego losu, to potrzebujemy popracować nad koncentracją. Z jednej strony chodzi o koncentrację na celu – skoro zamierzam śpiewać w koncercie, to powinno mi zależeć na tym, żeby się dobrze do niego przygotować. Ale jeszcze ważniejsza jest koncentracja na samym dyrygencie, ponieważ to on steruje wszystkimi przygotowaniami, on prowadzi nasz śpiew, on podaje przeróżne wskazówki i instrukcje wykonawcze.
Zaś drogą do osiągnięcia takiej koncentracji jest samodyscyplina. Można ją realizować na wielu płaszczyznach: mogę dbać o to, by nie opuszczać prób, mogę popracować nad swoją punktualnością, mogę zrezygnować z niepotrzebnych pogaduszek z innymi chórzystami w czasie próby, mogę wyciszyć telefon, poprawić postawę ciała, itd. Każdy z tych elementów ma szansę zwiększyć moją koncentrację i sprawić, że przygotowania do koncertu będą znacznie bardziej owocne i przynoszące satysfakcję.
1 Kor 9, 24-27 Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, kto staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś - nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię - lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.
A jak to odnieść do codziennego życia?
Słowo asceza również niezbyt przyjemnie się kojarzy. Być może w tym momencie pojawił się nam przed oczami wyobraźni jakiś wychudzony, surowy mężczyzna o ponurej twarzy. Wyrzućmy jednak te skojarzenia do kosza. Jak starałem się pokazać w powyższej muzycznej metaforze, bardzo potrzebujemy ascezy (samodyscypliny), aby nasze działania były skuteczne, a życie nabrało odpowiedniego porządku i ukierunkowania.
Mk 10, 17-22 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu odpowiedział: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Naszym celem jest uszczęśliwiające poznanie Boga, oglądanie Go twarzą w twarz, wejście całym sobą w Jego niepojęte Życie. Powołaniem każdego człowieka jest to, abyśmy miłowali Boga całym sercem, umysłem i mocą – ze wszystkich naszych sił. Innymi słowy, nasze szczęście polega na całkowitej koncentracji na Bogu.
Mk 12, 28-34 Podszedł także jeden z uczonych w Piśmie, który się im przysłuchiwał, gdy rozprawiali między sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
Jednocześnie, każdy z nas doskonale sobie zdaje sprawę, jak wiele rozpraszaczy odciąga nas od tego celu. Troska o byt, gonitwa za uznaniem w oczach innych ludzi, poszukiwanie wygód, portale internetowe z niekończącą się listą newsów do przejrzenia, dążenie do spróbowania nowych smaków, zobaczenia nowych miejsc czy doświadczenia nowych wrażeń. To wszystko samo w sobie nie jest złe, ale jeśli nie potrafimy zapanować nad poszczególnymi pragnieniami, to łatwo możemy stracić kontrolę nad całym naszym życiem. Staniemy się jak jeździec bez głowy, który gna na oślep tam, gdzie go poniesie chwilowe pożądanie.
1 P 5, 8-11 Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu. Wiecie, że te same cierpienia znoszą wasi bracia na świecie. A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.
Asceza służy właśnie temu, by okiełznać te wszystkie namiętności i podporządkować je naczelnemu pragnieniu wpisanemu w naszą duszę – pragnieniu poznania Boga, naszego Stwórcy i Zbawcy. Asceza nie jest celem sama w sobie, lecz środkiem do tego, by osiągnąć czujność serca, trzeźwość myślenia i skoncentrowanie uwagi na Duchu Świętym, który nieustannie do nas przemawia i nami kieruje. Dzięki niej zwiększa się również nasza dyspozycyjność wobec wymagań wynikających z miłości Boga i bliźnich.
Trzeba nam o tym pamiętać, że jesteśmy istotami, które podlegają wielu ograniczeniom, a zasoby, którymi dysponujemy, są skończone. Czas nieuchronnie płynie do przodu i nie zawsze go nam wystarcza na wszystko, co chcielibyśmy zrobić. Nasze siły również się wyczerpują, dlatego potrzebujemy regularnej regeneracji podczas snu i odpoczynku. Do tych bardzo cennych zasobów należą także nasza uwaga i pragnienia – jeśli kierujemy je ku jednej sprawie, to inne rzeczy w danej chwili muszą iść w odstawkę.
Dlatego trzeba nam starannie wybierać rzeczy, którym chcemy poświęcać nasz czas, siły, uwagę i pragnienia. Wybór między dobrem a złem jest dość oczywisty. Znacznie trudniejszy jest wybór między rzeczą dobrą a bardzo dobrą. Praktyka ascezy pozwala nam zrezygnować z tego, co dobre, aby zrobić w swoim życiu więcej miejsca na to, co jeszcze lepsze.
Flp 3, 7-12 Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną dzięki wierze w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze - przez poznanie Go: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonały, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa.
Metod z pewnością jest całe mnóstwo. Święci mistrzowie duchowości napisali wiele dzieł na temat ascezy – można z nich czerpać i się nimi inspirować. Warto również szukać własnych sposobów ćwiczenia się w czujności serca na podstawie tego, co odkrywamy jako naszą słabość. Być może warto zrezygnować z wieczornego przeglądania internetu, a uzyskany czas poświęcić na regularną modlitwę. Być może zbyt dużo czasu spędzamy na nic nie wnoszących plotkach – zamiast tego warto byłoby porozmawiać z bliskimi o czymś ważnym dla nich lub dla nas. Może poświęcamy zbyt wiele sił na dogadzanie naszym kubkom smakowym – praktyka postu mogłaby nas uwolnić od ociężałości z powodu nadmiaru jedzenia. A może ciągle jesteśmy rozproszeni i trudno nam się skupić na pracy, rozmowie lub lekturze? Jednym z możliwych rozwiązań mogłoby być wyłączenie telefonu np. na jedną godzinę w ciągu dnia, aby przezwyciężyć odruch sprawdzania ciągle przychodzących powiadomień.
Pomysłów na ascezę można znaleźć bardzo wiele. Nie trzeba od razu wprowadzać jakiejś życiowej rewolucji, bo prędko może się okazać, że zabraknie nam samozaparcia do długotrwałego kontynuowania zbyt ciężkiej praktyki. Lepiej zacząć od małych kroków, które w łatwy sposób możemy wprowadzić w codzienne życie, z czasem wprowadzając coraz większą dyscyplinę.
Przede wszystkim prośmy też o kierownictwo i o pomoc naszego Dyrygenta, Ducha Świętego, aby dodawał nam sił i roztropności we wszystkich naszych staraniach.
Rz 8, 5-13 Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju: ponieważ dążność ciała jest wroga Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. A ci, którzy według ciała żyją, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś ktoś nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Skoro zaś Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu, duch jednak ma życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha. Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha zadawać będziecie śmierć popędom ciała - będziecie żyli.
Na koniec drobne ostrzeżenie. Uważajmy na to, żeby praktyki ascetyczne nie stały się dla nas celem samym w sobie. Różne mogą być przejawy tej pomyłki. Z jednej strony możemy wbić się w pychę z powodu ilości różnorakich wyrzeczeń, które udaje nam się realizować. Z drugiej strony fałszywa asceza może nas popychać do jakiejś formy przemocy, np. krytykowania, pogardy lub zmuszania innych do podejmowania określonych praktyk pokutnych.
Pamiętajmy jednak o tym, że asceza jest jedynie środkiem, dzięki któremu możemy wzrastać w miłości Boga i bliźniego. Tylko miłość może zmienić nasze trudy i wyrzeczenia w złoto zwycięstwa.
Iz 58, 3-12 "Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Ty tego nie uznałeś?" Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie wszystkich swoich robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród niegodziwego walenia pięścią. Nie pośćcie tak, jak dziś czynicie, żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości. Czyż to jest post, jaki Ja uznaję, dzień, w którym się człowiek umartwia? Czy zwieszanie głowy jak sitowie i użycie woru z popiołem za posłanie - czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czyż nie jest raczej postem, który Ja wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić na wolność uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, do domu wprowadzić biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: Oto jestem! Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. Twoi ludzie odbudują prastare zwaliska, wzniesiesz fundamenty pokoleń. I będą cię nazywać naprawiaczem wyłomów, odnowicielem uliczek - na zamieszkanie.