Jeśli miałbym wymienić jakąś właściwość fundamentalnie ważną dla muzyka, to powiedziałbym, że jest to słuch. Bez niego niemożliwa byłaby recepcja jakiejkolwiek muzyki, a tym bardziej niemożliwe byłoby jej wykonywanie.

Zdolnością bazową jest po prostu zmysł słuchu, który nam pozwala odbierać bodźce dźwiękowe. Na nim dopiero buduje się coś, co nazywamy słuchem muzycznym, czyli umiejętność poprawnego rozpoznawania tych dźwięków. Słuch muzyczny nie jest czymś statycznym, lecz raczej zdolnością podlegającą rozwojowi – dlatego w szkołach muzycznych istnieje przedmiot, który odpowiada za kształcenie słuchu. Jest to jednocześnie jeden z najważniejszych przedmiotów dla początkującego muzyka. Dlaczego? Ponieważ tylko wtedy jesteśmy w stanie dobrze śpiewać lub grać na instrumencie, kiedy słyszymy to, co sami wykonujemy. Dobrze wykształcony słuch muzyczny pozwala nam na samodzielną weryfikację naszych muzycznych dokonań.

Gdybyśmy nie słyszeli żadnej różnicy między akordem durowym i molowym, albo gdybyśmy nie potrafili stwierdzić, czy dane dwa dźwięki są tej samej wysokości, to trzeba przyznać, że ciężki byłby nasz los w świecie muzyki. Nauka śpiewu byłaby męczarnią albo dla nas samych, albo dla naszego otoczenia. A może jedno i drugie.
Na szczęście słuch muzyczny da się rozwijać. Jednym idzie to szybciej, innym wolniej, ale wydaje się, że znakomita większość społeczeństwa jest w stanie osiągnąć całkiem niezły poziom posługiwania się tą zdolnością.

Duchowym odpowiednikiem słuchu muzycznego jest sumienie.

Przez duchowy odpowiednik nie należy od razu rozumieć czegoś nadprzyrodzonego, co nie pochodzi z tego świata. Wręcz przeciwnie, sumienie jest jedną z naszych podstawowych ludzkich umiejętności, która polega na dokonywaniu praktycznego osądu naszych czynów. Duchowość w tym kontekście oznacza tylko tyle, że ta władza jest zakorzeniona bezpośrednio w umysłowej części naszej duszy – tam, gdzie gnieżdżą się nasze myśli i pragnienia. Każdy człowiek posiada sumienie, ponieważ jest to zdolność wrodzona. Najbardziej podstawowymi zasadami, na których opierają się osądy sumienia, są dwie prawdy, które intuicyjnie rozpoznaje każdy człowiek:

  • dobro jest tym, co jest godne pożądania
  • dobro należy czynić, a zła unikać

Te podstawowe zasady są dla sumienia tym, czym zmysł słuchu dla słuchu muzycznego. Możemy rozpoznać jakiś czyn jako dobry lub zły tylko dzięki temu, że mamy jakieś podstawowe pojęcie dobra i zła.

Osądy sumienia nie są tylko jakimiś suchymi informacjami, które nasz rozum wydobywa z rzeczywistości. Każdy taki osąd posiada pewną moc motywacyjną – rozpoznane przez nas dobro pociąga nas ku sobie, a zło odpycha. Podobnie jest w muzyce: gdy ktoś pięknie śpiewa, słuchanie go sprawia nam przyjemność. Gdy jednak dociera do nas kakofonia fałszów, to wolelibyśmy czasami po prostu zatkać uszy.

Dobrze rozwinięty słuch muzyczny pozwala nam pełniej cieszyć się słyszaną muzyką, a nawet aktywnie tę muzykę współtworzyć. To samo dotyczy sumienia: kiedy jest właściwie ukształtowane, dysponuje nas do tego, byśmy swoimi czynami współpracowali z Bogiem i ludźmi w tworzeniu dobrego świata – takiego, w którym panuje porządek i harmonia według Bożego zamysłu.

Zastanówmy się chwilę, w jaki sposób sumienie pomaga nam w zaprowadzaniu tego porządku. Wielokrotnie byłem świadkiem momentu, gdy orkiestra stroi instrumenty przed występem. Zwykle zaczyna się od tego, że już nastrojony instrument, np. organy, podaje pierwszy dźwięk pozostałym instrumentalistom. Następnie każdy z członków orkiestry dostraja do tego dźwięku swój instrument, regulując w nim jego ruchome części. Niektóre instrumenty posiadają wiele elementów składowych, jak na przykład skrzypce, w których każdą strunę trzeba właściwie naciągnąć, żeby wydawała harmonijne dźwięki.
Być może niezbyt trafnie opisałem ten proces strojenia, ale wydaje się, że za każdym razem są obecne następujące trzy etapy:

  • odebranie podstawowego dźwięku, będącego punktem odniesienia, a następnie dostrojenie się do niego
  • zestrojenie ze sobą poszczególnych elementów własnego instrumentu
  • sprawdzenie, czy wszyscy członkowie orkiestry są zestrojeni między sobą, oraz skorygowanie ewentualnych błędów

Kluczową wolę w tym procesie odgrywa słuch muzyczny, bo tylko dzięki niemu jesteśmy w stanie stwierdzić, czy nasz instrument jest dobrze nastrojony, i czy cała orkiestra brzmi spójnie.

Myślę, że bardzo podobne etapy występują w pracy nad naszym charakterem.
Po pierwsze, potrzebujemy znaleźć jakiś absolutny punkt odniesienia, na którym będziemy budować nasze życie. Jest nim oczywiście sam Bóg i Jego słowa, które niezmiennie wybrzmiewają przez całą wieczność*. Jeśli oprzemy swoje życie o Boże przykazania, możemy być pewni, że stoimy na solidnym fundamencie, którego nic nie zachwieje.

Mt 7, 24-27
Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.

Drugi etap, to harmonizowanie naszych wewnętrznych pragnień, myśli, postaw i wyborów. Nie da się ukryć, że grzech pierworodny do naszych dusz wprowadził wiele nieporządku i chaosu. Targają nami różne namiętności, często sprzeczne między sobą. Nieraz nie wiemy, czego chcemy, a nawet jeśli wiemy, to często nie potrafimy wdrożyć tego w życie. Trzeba nam włożyć dużo wytrwałej pracy, żeby konsekwentnie zestrajać ze sobą poszczególne sfery naszego życia. Potrzebujemy też nieustannie sprawdzać, jaki brzmi ten bazowy dźwięk pochodzący od Boga. Jeśli zapomnimy o Bogu w procesie kształtowania naszego charakteru, to może się okazać, że wszystkie nasze dążenia harmonijnie skierujemy ku jednemu celowi, ale tym celem wcale nie będzie nasze prawdziwe szczęście, lecz jakaś jego iluzja. To tak, jakby mieć perfekcyjnie nastrojone skrzypce, tylko w zupełnie innej tonacji niż reszta orkiestry – do niczego się nam taki instrument nie przyda.

Rz 7, 18-23
Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię właśnie zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i bierze mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach.

No i wreszcie mamy trzeci etap, czyli dostrajanie się do wspólnoty ludzkiej, w której żyjemy. Ten krok jest również bardzo ważny, ponieważ często dopiero w interakcjach z innymi ludźmi wychodzą na jaw nasze wewnętrzne niespójności. Fałsze, których sami nie słyszymy, mogą się ujawnić dopiero wtedy, gdy próbujemy współdziałać drugim człowiekiem. Ostatecznie gramy przecież w jednym zespole. Naprawdę wielkie i piękne dzieła powstają wtedy, gdy wielu ludzi potrafi ze sobą współpracować w harmonii i zgodzie.

Ef 4, 1-6
Zachęcam was zatem ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

Na koniec spróbujmy wymienić kilka wskazówek, które być może pomogą nam w kształtowaniu naszego duchowego słuchu, sumienia:

  • Słuch muzyczny korzysta ze zmysłu słuchu, więc jeśli cierpimy na głuchotę, to tracimy też zdolność do uczestnictwa w muzyce. Głuchota niekiedy może być zawiniona, jeśli sami wystawiamy swoje uszy na szkodliwe i długotrwałe działanie hałasu.
    Duchowym odpowiednikiem takiej głuchoty jest zatwardziałość w grzechu. Jeśli bagatelizujemy poważne wyrzuty sumienia i ciągle wbrew nim postępujemy, to w końcu nasze sumienie stanie się niewrażliwe na ten grzech, a w konsekwencji też na inne grzechy. Ogłuchniemy duchowo i nie będziemy zdolni do właściwego rozeznawania między dobrem i złem.
Ps 95, 7b-9
Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego:
Nie zatwardzajcie serc waszych jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie wasi przodkowie wystawiali na próbę
i doświadczali Mnie, choć dzieło moje widzieli.
  • Kiedy chcemy nastroić instrument, potrzebujemy cichego pomieszczenia, wolnego od zewnętrznego hałasu. Dlatego, żeby zestroić się wewnętrznie i napełnić Bożym pokojem, trzeba nam również znaleźć chwile ciszy i modlitewnego odosobnienia. Warto praktykować codzienny rachunek sumienia, w czasie którego możemy wsłuchać się w to, co w nas siedzi – pragnienia, które nas popychają do działania, myśli, jakie się w nas pojawiają, czy też wybory, których tego dnia dokonaliśmy.
  • Ważne, by rachunek sumienia nie był tylko samodzielną psychoanalizą, lecz przede wszystkim powinien mieć odniesienie do Boga. To On nam podaje właściwy dźwięk, do którego powinniśmy dostroić nasze życie – nie dlatego, że takie jest Jego widzimisię, lecz dlatego, że do tego dźwięku stroi się cała wszechświatowa orkiestra. Gdzie znajdziemy ten dźwięk? W Słowie, które do nas wypowiedział: w Piśmie Świętym.
Pwt 6, 3-9
Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię opływającą w mleko i miód. Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Pan jedynie. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. One ci będą ozdobą między oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.
  • Oprócz samego czytania Słowa Bożego, trzeba nam je wprowadzać w czyn, a przynajmniej ze wszystkich sił starać się to robić. Nic nam z tego nie przyjdzie, jeśli będziemy uważnie wsłuchiwać się w dźwięk podawany nam przez mistrza orkiestry, ale ani razu nie wydobędziemy dźwięku z naszego instrumentu. Przecież w ten sposób nie będziemy mieć zielonego pojęcia, czy jesteśmy zestrojeni z dźwiękiem, który jest naszym punktem odniesienia.
    Słuchajmy Słowa Bożego i próbujmy je wcielić w życie. Jeśli nie wychodzi, to trudno – przynajmniej wiemy, nad czym można pracować, żeby następnym razem było lepiej.
Jk 1, 22-25
Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś tylko przysłuchuje się słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do męża oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo.
  • Niekiedy może się zdarzyć, że to nie głuchota będzie naszym problem, lecz przeciwna skrajność: perfekcjonizm. Nadwrażliwe sumienie połączone z przekonaniem, że tylko o własnych siłach musimy się poprawiać, może doprowadzić do swego rodzaju paraliżu duchowego. Wszystko będziemy przesadnie badać i roztrząsać, w każdym działaniu doszukiwać się niedoskonałości, aż w końcu dojdziemy do takiego stanu, że będziemy się bali cokolwiek zrobić z obawy przed wewnętrzną autokrytyką.
    Problem skrupułów jest naprawdę delikatną sprawą, więc nie ośmielę się podać jakiejś złotej rady. Być może pomocnym będzie uświadomienie sobie, że sumienie mamy po to, żeby lepiej działać, a nie żeby w ogóle nie działać. To tak, jakby doskonały słuch muzyczny całkowicie powstrzymywał śpiewaka od śpiewu z obawy przed najdrobniejszym fałszem – przecież to absurd. Poza tym, naszym Dyrygentem jest Duch Święty, który ma nieskończenie lepszy słuch niż my. On nas poprawi i skoryguje, kiedy uzna to za stosowne.
  • I ostatnia wskazówka: bądźmy uważni na innych ludzi. Słuchajmy ich pochwał i ich krytyki. Bądźmy czujni na ich potrzeby i zwracajmy uwagę na ich słowa. Oczywiście trzeba to robić z dużą dozą roztropności i ostrożności, ponieważ ludzkie oceny mogą być błędne i odbiegać od rzeczywistości (ileż razy my sami pomyliliśmy się w ocenie drugiego człowieka)*. Może się przecież zdarzyć, że trudno nam się zestroić z drugim instrumentalistą, bo to on ma źle nastrojony instrument, a nie my. Jednak jeśli zbierzemy razem te wszystkie komunikaty od innych ludzi i przyjrzymy się im z życzliwą uwagą, to możemy z nich się wiele dowiedzieć o nas samych.
Dz 4, 18-20
Przywołali ich potem i zakazali im w ogóle przemawiać, i nauczać w imię Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: «Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli».

Każdy muzyk powinien dbać o dobre wykształcenie swojego słuchu. My również nie zapominajmy o tym, że o sumienie trzeba się troszczyć: badać, formować i korygować. A robimy to tylko po to, żeby jeszcze pełniej cieszyć się Muzyką, do wykonywania której zostaliśmy zaproszeni.

Ga 6, 1-5
Bracia, a gdyby komuś przydarzył się jakiś upadek, wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha, w duchu łagodności sprowadźcie takiego na właściwą drogę. Bacz jednak, abyś i ty nie uległ pokusie. Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe. Bo kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie. Niech każdy bada własne postępowanie, a wtedy powód do chluby znajdzie tylko w sobie samym, a nie w drugim. Każdy bowiem poniesie własny ciężar.

Ps 119, 89-96
Słowo Twe, Panie, trwa na wieki,
niezmienne jak niebiosa.
Wierność Twoja [trwa] z pokolenia na pokolenie;
umocniłeś ziemię, i trwa.
Wszystko trwa do dziś według Twoich wyroków,
bo wszystkie rzeczy Ci służą.
Gdyby Twoje Prawo nie było moją rozkoszą,
byłbym już zginął w mej nędzy.
Nie zapomnę na wieki Twoich postanowień,
bo przez nie dałeś mi życie.
Należę do Ciebie - wybaw mnie,
bo rozważam Twe postanowienia.
Czyhają na mnie grzesznicy, żeby mnie zgubić;
ja przestrzegam Twoich napomnień.
Zobaczyłem, że wszelka doskonałość ma granice:
Twoje przykazanie sięga bardzo daleko.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *